i zsunął go w dłoń. Czar rozpraszający, choć zbudowany
i zsunął go w dłoń. Czar rozpraszający, choć zbudowany z potężnych numenosowych run, był wąski i dość delikatny. Mniejsi autorzy stworzyliby najpotężniejszy czar rozpraszający i przebili się poprzez drzwiowy podtekst niczym wieśniak atakujący siekierą pień drzewa, mimo wszystko tak niezgrabny styl zostawiłby po sobie zniekształcony podtekst. Shannon nazbyt wiele dziesięcioleci spędził na cyzelowaniu swojej prozy, by zostawiać po sobie tak oczywiste dowody. Po zaprzestaniu czaru rozpraszającego wyciągnął tekst z dłoni, umożliwiając mu przybranie właściwej konfiguracji przestrzennej. później dopisał do ostrza krótki uchwyt, po czym trzymając czar rozpraszający niczym pędzel, nachylił się i wsunął jego tnącą krawędź między 2 zdania drzwi. Naciskając powoli i cierpliwie, rozciął zewnętrzne zdania podtekstu, odsłaniając jego splątany rdzeń. 2 prędkie ruchy rozcięły jeden z jego akapitów. Złote zdania drzwi wykryły obecność intruza i z wysokim, zgrzytliwym dźwiękiem zaczęły się obracać, próbując unieruchomić dłoń Shannona. jednak magister ze spokojem wprowadził 2 nowe zdania w numenosie do przeciętego akapitu. Zgrzytliwy dźwięk ucichł i podtekst się uspokoił. Pewnymi ruchami Shannon rozpoczął cerować centralne ustępy podtekstu. Gdy w końcu powoli wycofał dłoń, szkliste zdania płynnie wróciły do pierwotnego kształtu. Na ustach maga pojawił się uśmiech. Sam główny kanclerz by nie odkrył, że podtekst został przeredagowany. Drzwi kliknęły cicho, odblokowując się i otwierając. Za nimi znajdowało się niewielkie pomieszczenie wypełnione wielobarwnym blaskiem magicznej biblioteki. Shannon rzucił do Lazur szybki czar z pytaniem, czy widziała jakiś ruch. Papuga odpowiedziała przecząco, narzekając przy okazji na późną porę. Uśmiechając się powodu jej opryskliwości, mag zostawił zwierzaka na czatach, po czym wszedł do prywatnej biblioteki Nory. W tak tekstowym otoczeniu nie potrzebował materialnego wzroku. Pomieszczenie nie było znaczne – szerokie na półtora, długie na trzy metry. Choć Shannon nie widział regałów ustawionych wzdłuż ścian, rozpoznał mele z umieszczonych na nich tekstów. Nora studiowała wymiany tekstowe między gargulcami Starhaven – temat taki zapewniał wgląd w sposób uczenia się i myślenia magicznych konstruktów. analiz Shannona również skupiały się na inteligencji tekstowej, w związku z czym posiadał wiele identycznych ksiąg w prywatnej bibliotece. Jego wzrok przyciągnęło nieznane mu dzieło. Leżało pojedynczo, w głębi pokoju, najpewniej na niskiej półce albo skrzyni. Ostrożnie przeszedł w głąb biblioteki i podniósł manuskrypt. Był to osobisty dziennik badawczy Nory. Przerzucił kilka pierwszych stron, trafiając na szczegółowy zapis badania sposobu, w jaki gargulce wybierały plotkę, którymi się ze sobą wymieniały. Gdyby mógł na godzinę zabrać tę książkę do swojego gabinetu, jego badania skoczyłyby do przodu. niejednokrotnie wspominał mimochodem różnym magom, jak dość chciałby móc zrobić użytek z notatek Nory. przez chwilę w jego sercu cnota walczyła z ambicją– Jutro tego pożałuję – mruknął, gdy moralność przymusiła go w końcu do dalszego przerzucania stron i rezygnacji z zabierania dziennika. Pod koniec księgi trafił na osobisty dziennik z wpisami opatrzonymi datami. Większość stanowiły narzekania na bibliotekarzy, praktykantów i współpracowników, dwukrotnie skrzywił się na akapity wspominające tego chełpliwego Shannona. jednak uniósł brwi tylko po dotarciu do daty jedenaście lat po tamtym wpisie: List od spiryjskiego szlachcica. Chciał zobaczyć swojego śpiącego chłopca. Jego tata? Chłopak jest nowy w Wieży B. Zapłata w złotych suwerenach. Następnej zimy Nora zapisała: Spiryjski pan z wizytą do śpiącego chłopca w Wieży B.